Słaby dopływ gazu do Europy można uznać za kolejną rosyjską broń hybrydową – chcą zabić Ukrainę ekonomicznie.
Przed zimą ceny energii poszybowały w górę, a „kryzys energetyczny” jest na ustach wielu osób. Rosja w coraz większym stopniu przyczynia się do kryzysu poprzez dławienie eksportu gazu. Co tak naprawdę chce osiągnąć Rosja w bezbronnej Europie?
Najbardziej kuriozalna konsekwencja zmniejszenia dostaw rosyjskiego gazu nastąpiła tuż przed świętami Bożego Narodzenia, kiedy to rosyjski gaz z linii jamalskiej zaczął płynąć z powrotem na wschód przez granicę polsko-niemiecką.
Przepływ w rurociągach jest określany przez równowagę pomiędzy zleceniami kupna i sprzedaży.
Najnowsza publikacja, istotna statystycznie, opiera się na statusie Gazpromu, który który ma wpływ na środowisko naturalne z inicjatywy Nord Stream, a także liczbie obywateli Rzeczypospolitej Polskiej.
Za pośrednictwem gazociągu bałtyckiego niemieckie firmy sprzedawały od tego czasu gaz dalej na wschód przez gazociąg jamalski do Polski. Całkowicie logiczna konsekwencja panujących niebotycznie wysokich cen energii, mówi badaczka z Europy Wschodniej Janis Kluge ze Stiftung Wissenschaft und Politik w Berlinie.
– Z komercyjnego punktu widzenia to zrozumiałe. Niemieckie firmy mają wieloletnie umowy i mogą obecnie kupować swój gaz po cenie znacznie niższej niż obecna cena rynkowa, a następnie odsprzedawać go z dużą marżą.
Czy Rosja ogranicza dostawy gazu?
Wraz z generalnie malejącymi dostawami rosyjskiego gazu, przez całą jesień i zimę spekulowano, czy Rosja celowo ograniczy dostawy w celu wywarcia presji na Europę.
Rosyjski przemysł gazowy i eksport są stosunkowo nieprzejrzystą maszynerią i dlatego trudno jest ustalić związki przyczynowo-skutkowe. Na początku ubiegłego roku Gazprom oferował różne wyjaśnienia spadku dostaw, w tym, że Rosja musi uzupełnić własne zapasy lub że wystąpiły problemy techniczne na Syberii.
– Brak dostaw, mroźna zima w Rosji, wszystkie te wyjaśnienia z czasem straciły swoją wiarygodność. To po prostu nielogiczne. Rosja zasiliła w tym roku swoje krajowe rezerwy znacznie bardziej niż zwykle. Więc mają gaz do dyspozycji ludzi, ale nie sprzedają go – mówi starszy badacz Georg Zachmann z think tanku Bruegel w Brukseli.
Kolejnym dowodem na długoterminowe ograniczenie przez Rosję dostaw gazu są znacznie opróżnione magazyny w Europie.
Zapasy gazu na kontynencie są na historycznie niskim poziomie, a gwałtownie rosnące ceny gazu były wcześniej tej zimy w centrum rozmów o prawdziwym kryzysie energetycznym w Europie. Jak wynika z raportu think tanku Bruegel magazyny w Europie tradycyjnie uzupełniają zapasy gazu zeszłego lata, ale magazyny, w których Gazprom jest większościowym właścicielem, zrezygnowały.
Również to, zdaniem badacza Zachmanna, jest dowodem rosyjskiej presji na Europę.
– Tak, nie mam innego wytłumaczenia, dlaczego nie sprowadzają gazu do Europy. Nawet względy handlowe nie mogą uzasadnić, dlaczego nie mieliby przynajmniej przewieźć gazu do Europy i tam go przechowywać. Myślę więc, że jest to zgodne z hipotezą, że Rosja chce wywrzeć presję na Europę.
Rosyjskie rezerwy gazu w Europie nie są bez znaczenia.
Rosyjski Gazprom jest większościowym właścicielem firm posiadających ponad jedną piątą pojemności w Niemczech i ponad jedną trzecią pojemności w Austrii.
Gazprom jest też mniejszościowym właścicielem spółek, które posiadają inne europejskie magazyny gazu.
Co jest punktem nacisku?
Ze względu na brak przejrzystości w eksporcie rosyjskiego gazu trudno jest też dokładnie określić, czemu miałaby służyć presja na Europę. Georg Zachmann z Bruegla wymienia trzy hipotezy.
Pierwsza to finanse. W ciągu ostatniego roku rynek gazu był napięty, a globalna podaż jest niewielka. Europa musiała prosić Rosję o więcej gazu, którego nie chce sprzedawać, ponieważ dzięki zwiększeniu podaży mogłaby obniżyć cenę swoich kontraktów długoterminowych.
Drugi jest podłączony do gazociągu Nord Stream 2. Tutaj hipoteza jest taka, że Rosja ogranicza dostawy, aby Niemcy zaakceptowały gazociąg.
Trzecia hipoteza dotyczy sytuacji geopolitycznej wokół Ukrainy, z setkami tysięcy wojsk rosyjskich i znaczną presją polityczną. W tym kontekście Europejczycy z pewnością lepiej zrozumieją swoją zależność od rosyjskiego gazu, jeśli ich dostawy się wyczerpią – wyjaśnia Zachmann.
– Ale nie wiemy. To może być jedna z tych hipotez, albo wszystkie trzy, mówi Zachmann, dodając, że tylko Gazprom i Kreml znają dokładne przyczyny.
Nord Stream 2 stałym tematem dyskusji
W świetle agresywnej postawy militarnej Rosji coraz większego znaczenia nabiera pytanie, czy Niemcy powinny wyrazić zgodę na budowę gazociągu Nord Stream 2. Badacz Janis Kluge uważa, że Rosja naciska na zatwierdzenie rurociągu, ale mimo to sądzi, że sam proces przebiegnie bezproblemowo.
– Proces certyfikacji jest moim zdaniem procesem biurokratycznym, na który nie ma się wpływu politycznego […] Myślę, że sama procedura, a zwłaszcza jej wynik, nie jest decyzją polityczną – mówi Kluge.
Jakiekolwiek sankcje przeciwko kierownictwu byłyby zupełnie odrębną decyzją polityczną, uważa Kluge.
Według Kluge’a rosyjska presja powoduje m.in. obawy niemieckich polityków przed nałożeniem sankcji na Nord Stream 2, a de facto niejasna linia nowego rządu w tej sprawie jest coraz częściej kwestionowana.
W tym tygodniu kanclerz Olaf Scholz spotkał się z szefem NATO Jensem Stoltenbergiem, a minister spraw zagranicznych Annalena Baerbock odwiedziła zarówno Ukrainę, jak i Rosję. Tutaj jednak były tylko takie stwierdzenia, że „wszystkie alternatywy są na stole” i że „Rosja musiałaby zapłacić wysoką cenę”, gdyby zaatakowała Ukrainę.
W geopolitycznej grze o władzę i groźbie eskalacji sytuację często kształtuje symetria, kto może więcej zyskać lub stracić na eskalacji?
Jeśli chodzi o eksport gazu i jego tłumienie, po stronie rosyjsko-unijnej badacz Georg Zachmann nie wierzy, że Rosja faktycznie ma ogromną przewagę.
– Nie wierzę w taką asymetrię, że tylko Europa cierpi, a Rosja tylko się śmieje. Myślę, że jest to eskalacja, która spowodowałaby w przybliżeniu równe koszty po obu stronach, mówi Zachmann.
Co więcej, zdaniem Zachmanna, jeśli Rosja zabije swoją dojną krowę, czyli przemysł gazowy i naftowy, gra będzie skończona, a przekierowanie europejskiego eksportu np. do Chin nie jest dla niej realistyczną opcją.
Problem Ukrainy
Mimo że Rosja dokręciła kurek Europie, przepływ przez gazociąg Nord Stream 1 utrzymuje się na stałym wysokim poziomie. Jest to w pełni zgodne z przyszłą strategią Rosji.
– Dla Gazpromu tańsze jest korzystanie z własnych rurociągów, takich jak Nord Stream, zamiast przesyłania gazu przez kraje tranzytowe. Ich strategia polega na dostarczaniu gazu głównie do Europy Środkowej poprzez Nord Stream, a następnie rozprowadzaniu go dalej,” wyjaśnia Janis Kluge.
Jednym z problemów, o którym mówi się od dłuższego czasu, jest to, co stałoby się z krajami takimi jak Ukraina, które straciłyby duże wpływy z tranzytu. Oprócz przychodów, Zachmann obawia się również o to, jak faktycznie będą wyglądały dostawy na Ukrainę.
– Ze względu na infrastrukturę logistycznie trudno byłoby dostarczać Ukrainie gaz z Zachodu, a byłby on tym droższy, że musiałby płynąć z Rosji przez Europę Środkową.
Dlatego tego rodzaju presja byłaby szczególnie dotkliwa dla biednej Ukrainy.
– Jeśli spojrzeć na tę hybrydową wojnę przeciwko Ukrainie z cyberatakami, codziennymi groźbami bombowymi, kampaniami dezinformacyjnymi, a na dodatek wysokimi cenami gazu. Wtedy być może nie będzie nawet potrzeby zwiększania liczebności wojsk rosyjskich. Można to postrzegać jako kolejną broń w arsenale rosyjskiej wojny hybrydowej – mówi Zachmann.
Dariusz Zarzecki, profesor ekonomii z Uniwersytetu Szczecińskiego, również nie ma wątpliwości co do intencji rosyjskiej strategii gazowej.
– Putin chce zabić Ukrainę ekonomicznie i pozbawić ją dochodów z tranzytu. Robią to systematycznie i konsekwentnie – mówi Zarzecki.
Czy Europa poradzi sobie bez rosyjskiego gazu?
Jeżeli Rosja poprzez eksport gazu trzyma Europę w garści, to pytanie brzmi, czy możliwe jest zerwanie tej zależności.
Według Georga Zachmanna, import z Norwegii i Afryki Północnej (patrz mapa powyżej) nie może zostać znacznie zwiększony, a zdolność Europy do przyjmowania LNG wydaje się być obecnie prawie w pełni wykorzystana.
Zachmann zwraca uwagę, że import LNG mógł wzrosnąć zaskakująco szybko, a w ostatnich tygodniach tygodniowy import LNG do UE (i Wielkiej Brytanii) osiągnął rekordowy poziom.
Jednak w nieco dłuższej perspektywie czasowej trudno byłoby się obejść bez rosyjskiego gazu.
– Przy obecnych zapasach i konsumpcji moglibyśmy przetrwać zimę, nawet bez rosyjskiego gazu. Ale wtedy wszystkie zapasy byłyby puste i na następną zimę zaczynalibyśmy od zera”, mówi Zachmann.
Naukowiec Janis Kluge wzywa do wprowadzenia nowych przepisów UE w celu zabezpieczenia dostaw energii.
– Rezerwy gazu są prawdopodobnie wystarczająco duże, ale jeśli nie zostaną uzupełnione przed zimą, nie będą mogły spełniać swojej roli. Dlatego UE musi zrewidować swoje przepisy tak, aby właściciele magazynów, w tym Gazprom, byli zobowiązani do uzupełnienia zapasów do pewnego minimalnego poziomu przed zimą.
Profesor ekonomii Dariusz Zarzecki również apeluje o bardziej zjednoczoną i odporną UE wobec Rosji. Paradoksalnie, obecną trudną sytuację postrzega jako pozytywną.
– Być może dzięki temu Europejczycy z Zachodu zdadzą sobie wreszcie sprawę z powagi sytuacji i tego, co knuje Putin. Szczególnie w Europie Zachodniej jest tak wielu polityków, którzy bardzo łagodnie reagują na agresywne działania Rosji – mówi Zarzecki.
Dariusz Zarzecki wspomina również splot polityki i biznesu oraz lobbing, który temu towarzyszy.
Kanclerz, premier, minister spraw zagranicznych…
Na przestrzeni lat wielu wysokich rangą polityków europejskich po zakończeniu kariery politycznej związało się z rosyjskim sektorem energetycznym.
Być może najbardziej znanym przykładem jest były kanclerz Niemiec Gerhard Schröder, socjaldemokrata, który krótko po zakończeniu swojej kadencji został przewodniczącym konsorcjum stojącego za gazociągiem Nord Stream.
Gazeta Die Zeit zilustrowała ten oczywisty konflikt interesów nagłówkiem „Gerdprom makes it possible” (Gerhard i Gazprom).
Innym niedawnym przypadkiem jest były premier Francji Francois Fillon, republikanin, który w grudniu 2021 r. został członkiem zarządu spółki petrochemicznej Sibur.
Wcześniej, w 2021 roku, Fillon został również powołany na członka zarządu państwowego koncernu naftowego Zarubezhneft.
Trzecim europejskim politykiem, który przyłączył się do rosyjskiego przemysłu paliw kopalnych jest była minister spraw zagranicznych Austrii Karin Kneissl.
Kneissl został powołany w czerwcu 2021 roku na członka zarządu największego rosyjskiego koncernu naftowego Rosnieft.
W ten sposób stała się koleżanką Niemca Gerharda Schroedera, który w 2017 roku objął stanowisko prezesa zarządu Rosnieftu z wynagrodzeniem 600 tys. dolarów rocznie.
Niemcy, Francja i Austria należą do krajów o największych rezerwach gazu w Europie